Łączna liczba wyświetleń

Solniczka

Solniczka
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gimnazjum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gimnazjum. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wróg publiczny czyli smętek sentymentalizmu


Trwają kwartalne dni modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Wiele seminariów wysyła alumnów na akcje powołaniowe do parafii w Polsce i na świecie. W kościołach można uczestniczyć w różnych formach modlitw w intencji powołań. Organizowane są też w seminariach diecezjalnych i zakonnych różne akcje promujące życie kapłańskie i zakonne. Wszystko to niby napawać może optymizmem. No właśnie. Niby...

Dlaczego zasiewam wątpliwość? Ano z tej prostej przyczyny: mam okazję katechizować dzieci od 4 do 14-15 roku życia. Widzę zatem, z jakim "materiałem" ludzkim mam do czynienia. Dzieci z rodzin rozbitych, patchworkowych; dzieci wychowywane przez samotne matki; wreszcie są też i dzieci, o których nie zawaham się powiedzieć: zepsute. Trudno wyobrazić sobie zdrowe i solidne wartości przekazane w obfitości dzieciom, które już od progu swego życia, dzięki niefrasobliwości swoich rodziców, wychowuje się ku niezdatności socjalnej, moralnej, duchowej, czy ku niedostosowaniom rozmaitym. Oczywiście, oddać trzeba, ze sprawiedliwości, że nie jest to wszystko normą, ale też i nie jest to optymistyczna mniejszość. Widać to nader wyraźnie.

Dzieci dziś już w przedszkolu są nastawione mocno egoistycznie, ostentacyjnie okazując swoją niechęć do siebie wzajemnie, do wspólnych zajęć, do modlitwy, do kościoła także. Można powiedzieć, że to dopiero dzieci, że to wszystko jeszcze przed nimi. Jednak patrząc na wielu "dziecięco dziecięcych" rówieśników tych "dziecięco dorosłych", ciśnie mi się na myśl, iż ci drudzy swe dzieciństwo mają już za sobą. A jak jeszcze do tego dodać fakt reformy, gdzie 6 latki mają iść do szkolnej ławy, to już w ogóle, dramat...

Nie wspomnę słowem o gimnazjalistach, których można by chyba dziś scharakteryzować krótko jednym określeniem: "baw mnie". Dzieci w wieku 14-17 lat, bardzo często, miast się już organizować ku dorosłości, smakując odpowiedzialności, konsekwencji - woli zdecydowanie - jak ów ktoś z powyższego obrazka* - zatknąć sobie uszy i odkorkować je tylko na te treści, które im są wygodne. Daremne tłumaczenie, że mogą stracić życiową szansę na wygraną swego bycia w świecie. 

Takimi też lub nie wiele innymi od powyższej charakterystyki,  będą ci ludzie kapłanami, czy osobami konsekrowanymi. Innymi za bardzo ich sobie nie potrafię wyobrazić. Takimi tez będą rodzicami, nauczycielami, czy po prostu - dorosłymi.

Dziś, w rozpoczętej już II dekadzie XXI wieku widać bardzo mocno zjawisko beznadziei ludzkiej. Człowiek przestaje dostrzegać w zasięgu pola swego widzenia drugiego człowieka. Działamy zdecydowanie przedmiotowo, także jako duszpasterze, mając przed sobą "masę" do ochrzczenia, czy bierzmowania albo do zaślubienia. To chyba też, przyznajmy otwarcie, wynik tego, że gdzieś w eteryczne okolice umieściliśmy Chrystusa. Mnie osobiście tak właśnie się jawi to wszystko. Tym bardziej, że obecny papież zdaje się ten skostniały schemat łamać, czy raczej uczy patrzeć na zastaną rzeczywistość Kościoła przez najwłaściwsze "uzbrojenie oka naszej duszy" - przez Ewangelię. Poprzednicy Franciszka spełnili posłanie, które im było przeznaczone, Franciszek zaś podejmuje to, jemu zlecone.

Wydaje mi się, że daliśmy pola złemu, który trochę siebie ujawniając w różnych społecznych czy kulturowych odsłonach, wprowadził nas w sentymentalizm. Gdy tymczasem życie z Bogiem i w Bogu to realizm "tu i teraz". Zamiast więc roztkliwiać się nad tym, co było, czy jak mogłoby być, należałoby chyba przede wszystkim dobijać się u Pana o odpowiedź na pytanie: jak ma być tu, i teraz.

* obrazek to fotka graffiti znajdującego się na murze WSD w Elblągu.