Oktawa Wielkiej Nocy w tym roku, po raz pierwszy w trakcie mej
kapłańskiej posługi obfituje w pogrzeby. Po jednym dziś, jutro i w piątek.
Dziś przewodniczyłem uroczystościom pogrzebowym. Pełen kościół
ludzi, większość przystąpiła do Komunii Świętej. Byli też i tacy, którzy
wcześniej się wyspowiadali. Zwłaszcza tym ostatnim chciałbym poświęcić uwagę.
Wydaje mi się, że umrzeć w czasie Triduum Paschalnego czy w
Oktawie Wielkiej Nocy to wielka łaska Boża nie tylko dla umarłego, w którego
życiu akuratnie dopełniają się tajemnice Paschy Chrystusa i objawiają się owoce
Jego dzieła. To także łaska dla żałobników, którzy uczestniczą nie w Mszy
żałobnej, lecz we Mszy oktawy Wielkiej Nocy, ponieważ nie wolno odprawiać
żadnych innych Mszy Świętych. Jest więc „Gloria”, białe szaty liturgiczne,
pieśni wielkanocne, całkowite skoncentrowanie się na Zmartwychwstaniu Pana.
Ci zaś, którzy jakoś tak „średnio” przejmują się sprawami życia
duchowego, nolens volens stają wobec tego wszystkiego i od nich zależy, na ile
oddalą od siebie obojętność i chłód, a pozwolą na dotkniecie ich serca łaską
Paschy Chrystusa.
Nie będę się tu mądrzył, tłumaczył, malował plastycznych
scen. Pan sam daje znak. Oby miał we mnie i
w każdym innym wierzącym skuteczny przekaźnik, poprzez który poruszy
serca obojętne.