Na ziemię zeszli dwaj aniołowie. Jeden młody, drugi już
doświadczony. Mieli przeprowadzić audyt n/t stanu gościnności rodziny ludzkiej.
Udali się wpierw do Bogacza, prosząc go o nocleg. Jak to
standardowo w tego typu opowieściach bywa, Bogacz Anielskich Posłańców pogonił
psami.
Stanęli więc w obliczu spędzenia nocy pod chmurką. Młody Anioł
podgadywał Starego, co to teraz będzie, jak sobie poradzą? W odpowiedzi
usłyszał: Prześpimy noc pod murem, pod płotem Bogacza. Nie kończąc niemal tego
zdania, pośpiesznie podszedł bliżej muru, wyjął kielnie, przygotował zaprawę i
zamurował dziurę w płocie Bogacza. Młody Anioł oponował: no co Ty? Poszczuł nas
psami, a Ty mu jeszcze przysługę wyświadczasz? Stary Anioł Mu odpowiedział: Sprawy
nie zawsze się tak mają, jak wyglądają.
Następnego dnia Boscy Posłańcy udali się z wizytą do biednych
staruszków. Gospodarze podjęli Gości na miarę możliwości, ale z wszelkimi możliwymi
honorami. Był twarożek, zupka, zaciereczki, mleczko do popicia ze świeżego
udoju krówki. Dziadek i Babcia oddali Gościom swój pokój do spania, sami
spędzając noc w sieni. Jednak po pólnocy, Anieli zostali zbudzeni lamentem
Babci: dziadku! Dziadku! Wstawaaaaj! Krowa nam padła. Jak my teraz wyżyjemy? Nic
tylko nam pomrzeć pozostało!
Młody Anioł szarpie Starego, zrywa go ze snu i strofuje:
Bogaczowi płot naprawiłeś, mimo, że Cię psami poszczuł. Dziadek i Babcia podjęli
Cię po królewsku, a Ty co? Krowy im nie uratowałeś? Stary Anioł i tym razem
Młodemu rzekł: Sprawy nie zawsze się tak mają, jak wyglądają.
Junior nie wytrzymał, i wymógł na swoim przełożonym
wyjaśnienie. A takie ono było:
W płocie Bogacza, w tej dziurze był skarb. Anioł go
zamurował, żeby serce Bogacza po odnalezieniu skarbu nie zmieniło się
całkowicie w kamień.
Zaś w domu staruszków po północy Śmierć przyszła po Dziadka.
Dziadek uprosił Kogo trzeba, by Dziadek mógł żyć. Śmierć zatem pochłonęła
Krasulę…