Był taki okres w moim życiu, kiedy sporo czasu poświęcałem zdobywania wiedzy n/t oddziaływania złego ducha. Oczywiście, w mojej posłudze warto wiedzieć coś n/t manifestacji sił złego, by móc w porę przeciwdziałać jego sprawkom. Jednak nie jest to warunek "sine qua non" nie mógłbym z radością i ku pożytkowi Ludu Bożego sprawować kapłańska posługę. Zwłaszcza, że nie jestem egzorcystą, a więc kapłanem, który z uroczystego, podpartego biskupi dekretem, poruczenia, wysłany jest do uwalniania osób i miejsc od wpływów złego ducha.
Parę dni temu, podczas rozmowy z grupą ludzi wyszło, że moi rozmówcy dość żywo reagowali, kiedy im opowiadałem o manifestacjach złego w pewnych kilku przypadkach, dość blisko mi znanych. Jeden z uczestników nawet wprost powiedział, że "to wszystko takie niesamowicie interesujące". Wtedy właśnie mnie "łupnęło", że jeszcze jakiś czas temu sam podobnie reagowałem. Do czasu, kiedy wydarzyło się coś faktycznie niesamowitego w moim życiu. Kiedy sam doświadczyłem niesamowitości przechodzącego Pana, pełnego łaski i miłosierdzia. Od tamtego czasu dość często Go spotykam, choć po mojemu - dużo za mało.
Teraz, kiedy piszę powyższą notkę, znów widzę, jak Pan Jezus oko do mnie puszcza i z gestem uznania, że właściwą dla mnie naukę mi przekazał, a ja ją usłyszałem - mówi: wystarczy ci Mej łaski! Idź i obwieszczaj to tym, do których Ciebie posyłam!