Łączna liczba wyświetleń

Solniczka

Solniczka
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezus Chrystus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezus Chrystus. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozmowy bez tłoku. O demakijażu słów kilka

Nie pudrujmy życia, ale przyjmujmy je, jakie jest.


Wobec problemów chrześcijaninowi nie wolno iść na skróty czy „pudrować” życia, gdy sprawy mają się źle, lecz należy przyjmować to, co się wydarza, w duchu ufności wobec Boga. Taką życiową lekcję wyciągnął Papież Franciszek podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty z dzisiejszego czytania z Dziejów Apostolskich. Mówi ono o sporze w pierwotnym Kościele na tle pomocy potrzebującym wdowom.

Jak przypomniał w homilii Ojciec Święty, opisana przez ewangelistę Łukasza scena rozpoczyna się od „szemrania” jednych przeciwko drugim. Ale, jak zauważył kaznodzieja, nie prowadzi to do żadnego rozwiązania. Dopiero otwarte zmierzenie się przez apostołów z zaistniałym konfliktem przyniosło skutek.

„Nie możemy bać się problemów – mówił Papież. – Sam Jezus mówi swoim uczniom: «To Ja jestem, nie bójcie się». Tak jest zawsze z trudnościami życiowymi, z nowymi sprawami, którymi musimy się zająć: Pan już tam jest. Możemy się pomylić, to prawda, ale On zawsze jest blisko i mówi: «Zbłądziłeś, podejmij właściwą drogę». Nie jest dobrą metodą pudrowanie życia, robienie na nim makijażu. O, nie! Życie jest takie, jakie jest – to rzeczywistość. Jest takie, jak Bóg chce albo dopuszcza, by było, ale jest, jakie jest i tak też powinniśmy je brać. A Duch Pański da nam rozwiązanie problemów”.
  Cała trudność polega najczęściej na tym, że trudno wsłuchać się w głos przychodzącego Pana. I nie wydaje mi się, by ktokolwiek był absolutnie wolny od owych zakłóceń. Szemrań znacznie więcej wokół i wewnątrz nas. To jedna kwestia.

Druga jest wg mnie taka, że nader często uciekamy od problemów własnych, by zajmować się cudzymi. Gdy tymczasem powinno być tak oto: mając świadomość własnych ograniczeń, niedoskonałości, a więc błędów - uporawszy się z nimi na tyle, że mnie już nie topią, zwracam się z propozycją pomocy innym. 

Apostołowie dorośli do tego, by wyświęcić diakonów, uporawszy się wpierw z faktem, iż byli "dekownikami" struchlałymi o własny byt, pokonali skrupuły i przyjęli Tego, Który Jest, Który Był i Który Przychodzi jako lekarstwo, jako wypełnienie wszelkich braków i wyłomów w ich charakterach. Po prostu: pozbyli się kompleksów.

Jeśli więc na poważnie iść poprzez świat, trzeba się dać leczyć z kompleksów, z naszych ludzkich małości.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wyzbywać się narcyzmu wsobnego nadszedł czas

Dla was w pierwszym rzędzie wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby błogosławił każdemu z was w odwracaniu się od grzechów. (Dz 3, 26)

Tak nie wiele potrzeba, by popaść w beznadzieję. Wystarczy zapomnieć na przykład o tym powyższym zdaniu, albo inaczej: o TYM, o Którym to zdanie traktuje. Ale ja dziś nie o tym. Przynajmniej nie wprost.

Pycha to nie tylko wynoszenie się nad innych, w stylu „Samochwały” Brzechwy. To także postawa dokładnie odwrotna: wpieranie sobie, że jestem do niczego. Tym samym stawiam siebie ponad Boga, Który – jak wierzą katolicy, KAŻDEGO stworzył jako dobro, które ma za zadanie objawić w świecie blask PRAWDY o BOGU (veritatis splendor). Można by więc powiedzieć, że i ocierając się o grzech, czy też więcej – wchodząc w relację z grzechem – ma wskazywać człowiek na chwałę Bożą. Jak? Ano oddając swój grzech Temu, Który go pokonał: Zmartwychwstałemu Panu.

Apostołowie, którzy po wydarzeniach Wielkiego Piątku izolowali się od świata popadli w coś, co określiłbym jako narcyzm wsobny: nie dość, że było to rozpamiętywanie nad stratami różnych własnych „chciejstw”, to jeszcze dodatkowo wszystkie te chciejstwa łącznie pełne były paraliżującego lęku. Dopiero wejście w to wszystko Pana Jezusa Zmartwychwstałego, Boga-Człowieka spowodowało dynamizm, eksplozję wręcz w powstawaniu Kościoła.

Patrząc na to, z czym dziś mamy do czynienia, mam przekonanie, graniczące z pewnością, że na przestrzeni dziejów zbyt wiele kroków ku wsobności żeśmy poczynili i na szeregu rozmaitych pól ludzkiej egzystencji żeśmy narozrabiali tak, że nic, jak tylko izolować się… I żyć namiastką życia, napadanego „zajęczym sercem” a nie Chrystusowym: POKÓJ WAM!

Dziś byłem znów u spowiedzi. Osiem dni po ostatniej. Nazbierało się tego narcyzmu wsobnego. To są właśnie owoce Zmartwychwstania, za które dziękuję Bogu.Owoce, których życzę także Tobie!

niedziela, 31 marca 2013

Wielkanoc śniegiem malowana

Za oknem śnieg, mimo, że to już koniec marca. Kilka warstw białego puchu zalega na gruncie. Poza tym wietrznie, zimno, pochmurnie. Krótko: ziąb.

W kalendarzu liturgicznym, dziś przypada Wielkanoc. Święta kojarzone z wiosną, z budzącym się do życia stworzeniem. Tak jak Chrystus Pan złamał oścień śmierci, tak i też natura, budząca się do życia - wszystko to motywuje nas do życia bardziej, głębiej, mocniej i przytomniej.
Można by narzekać, mieć pretensje do Pana Boga, że sobie żarty stroi albo że nas lekceważy, obdarowuje zapomnieniem. Mnie się jednak wydaje, że i aurą nam Stwórca coś ważnego komunikuje: czy aby nie traktujecie mnie tak, jak na dworze aura traktuje was? Chłód, dystans, odrzucenie; zasypywanie waszych sumień co raz to nowymi powodami i usprawiedliwieniami, by Mnie nie szukać, nie słuchać, nie uwielbiać?
Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale. (Kol 3,1-4)

Radość Zmartwychwstania to między innymi żar miłości Boga do człowieka. Bóg pożałował człowieka, jego zamrożonych uczuć, relacji, pragnień i tęsknot. Poprzez Mękę, Krzyż i chwalebne Zmartwychwstanie zapalić może w nas Pan ogień miłości, zdolnej rozpuścić największą hardość ludzkich serc i dusz. Jednego tylko potrzeba, by dar ów przyjąć zestroić swe serce i rozum z łaską Pana naszego, który dziś pyta Ciebie i mnie: czy wierzysz we Mnie? Czy wierzysz, że ja zdolny jestem przekroczyć granicę śmierci?




sobota, 30 marca 2013

Jezu Ty się tym zajmij !

Akt oddania się Panu Jezusowi wg ks. Dolindo Ruotolo  
Ksiądz Dolindo Ruotolo, świątobliwy kapłan urodzony w Neapolu, cieszył się wielkim szacunkiem ojca Pio, który. zwykł mawiać do przybywających do San Giovanni Rotondo Neapolitańczyków: „Macie księdza Dolindo, po co do mnie przychodzicie?”. Pozostawił on akt oddania Jezusowi, a właściwie zapis słów przez Niego wypowiedzianych - podobnie jak zapisywała je s. Faustyna. Cały tekst tchnie nawoływaniem do dziecięcej ufności:  

Jezu, Ty się tym zajmij! Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie Mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij. 

Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy. Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij” Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę. A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi. 

Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają.

Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: Święć się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego. Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy. Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu.

Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widząc was wzburzonymi. Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk. Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu. Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.
(Z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo)