Łączna liczba wyświetleń

Solniczka

Solniczka

piątek, 19 kwietnia 2013

Jak zerwać z bezradnością i bezsilnością



Bezradność i bezsilność nie jedno ma imię. Ale to jeszcze nic. Znacznie gorsze w skutkach jest, że wielu ludzi oszukuje samych siebie, bojąc się powiedzieć głośno i wyraźnie: tak dalej być nie może! Jestem pod ścianą i nie mam jak iść dalej.

Przykład sprzed kilku dni. Oto sędzia sądu rodzinnego, wchodząc na pewne spotkanie, od progu mówi, że tak właściwie to on nie wie, co ma powiedzieć, więc liczy na pytania. Po czym otrzymuje jedno takie mniej więcej w treści: dlaczego łatwiej wnieść sankcje rodzinie Bajkowskich, aniżeli doprowadzić do jasności sytuację z patologiczną rodziną, gdzie poziom demoralizacji sięga naprawdę, bardzo wysoko. W odpowiedzi słyszę: ja działam w zgodzie z własnym, sumieniem, sprawiedliwie, wnikam w dokumenty, jakie są mi przedkładane, a sytuacji jakichś tam Bajkowskich to ja w ogóle nie znam. Proszę bardzo! Sądownictwo, w sensie orzecznictwa dotyczącego spraw rodzinnych zaczyna się, trwa oraz kończy na panu sędzi. Egoizm do sześcianu, a przy okazji skuteczne, wobec maluczkich, z peryferii świata osób, wykpienie się z rzeczowej odpowiedzi.

Drugie podejście nawiązania relacji z urzędnikiem państwowym było bardziej spektakularne. Powiedziano mu, że to, co on zaprezentował, w każdym calu wyraża właśnie postawę bezradności, bezsilności, poczucia bezsensu. Przyjął to godnie, bez gniewu – przynajmniej nie okazał go na tyle wyraźnie, by dało się to odczuć. Jest więc szansa naprawdę w życiu tego człowieka. Jest w połowie drogi do spełnienia, więc przed nim jeszcze sporo czasu, by nabyć wprawy w przyjmowaniu prawdy o sobie.

Problemy, które dotykają dziś codzienności to w wielu wypadkach kwestie systemowe. Począwszy od konieczności emigracji zarobkowej, poprzez patologie społeczno-ekonomiczne, na problemach wychowawczo-edukacyjnych kończąc – wszędzie tu da się wyeksponować na 1 plan niewydolność państwa w służbie człowiekowi. A służba ta nie raz mogłaby przejawiać się zwykłym brakiem przeszkadzania ludziom w realizacji ich celów.  

Nie da się jednak mówić o szansie na zmianę ku lepszemu, skoro w biały dzień, przy blaskach jupiterów i fleszów ludzi w Polsce i na świecie się okłamuje, manipuluje się nimi.

Ponoć jesteśmy katolikami. Ludźmi, którzy zostali wyposażenie w oręż najskuteczniejszy na  świecie. Oręż, zdolny wykorzenić nie tylko zło ale też i śmierć. Tym uzbrojeniem jest konkret zostawiony nam przez Chrystusa Pana: Jego Ciało i Krew. Nie potrzeba więc w zasadzie nic więcej: żadnego rewolucyjnego zrywu, strajków, protestów, oburzeń, itd., itp., etc. Dość będzie, jeśli z wiarą i systematycznie przystępować będziemy do Stołu Pańskiego.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Nie jestem mistrzem świata

Wiara w Boga to zespół konkretnych postaw, decyzji działań podejmowanych na co dzień, nieustannie też poddawanych weryfikacji. To - oczywiście, spełnianie uczynków miłości, ale jednocześnie nie redukowanie do tych, konkretnych czynów, czy postaw Żywego Boga. Inaczej mówiąc - To, że niosę innym Boga poprzez dobre słowo, czy cierpliwość, nie oznacza, że ktoś, komu brak cierpliwości, czy z trudem przychodzi mu rzec komuś dobre słowo - jest tym pozbawiony łaski niesienia innym Boga w ogóle.

Każdy na miarę swego powołania oraz adekwatnie do swego usposobienia, czy charakteru, realizuje powołanie do głoszenia Chwały Bożej. Wszak rzecze pismo: (...) usta dzieci i niemowląt oddają chwałę Panu Bogu.

Ktoś, kto wiecznie chodzi i marudzi, że on nie umie Panu Bogu służyć, ten tak faktycznie grzeszy pychą i wędruje jakby ku bałwochwalstwu, albowiem Pan Bóg bubli nie tworzy. Bardziej objawia bogactwo różnorodności w stworzonym przez Niego świecie; pokazuje nieustannie, że moc w słabości się doskonali.

To chyba właśnie najbardziej - doświadczenia bycia potrzebnym i jednocześnie bycia rozumianym - jest jakby owocem dialogu człowieka z Bogiem: 

Panie, wiem, że nie jestem mistrzem świata w świadczeniu o Tobie, ale wiem też, że mistrzostwo to Twoja cecha, w której mnie zachowujesz na taki sposób, jaki Ty uznajesz za najwłaściwszy.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Pastores dabo vobis i opory wobec Ducha Świętego


Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Dz 7, 51.

Chciałbym dziś odnieść się do nauczania Papieża Polaka, spełniając również tym samym pewne duchowe zobowiązanie na mnie ciążące.

Poniższy komentarz znakomicie, wg mnie, wpisuje się w rzeczywistość stawiania oporu Duchowi Świętemu we współczesnym świecie. Jestem przekonany, że wielu młodych ludzi, tak chłopców jak i dziewcząt, czując pierwsze duchowe poruszenia, wołające w głębi ich serc: Pójdź za Mną!; pozwól mi zmienić twe życie! Oportunistycznie, nie godząc się na bycie niepopularnymi, tej głos wołającego Pana, zagłusza na tysiące sposobów. Młodzi ludzie, mając wielkie dary łaski od Boga, umieją częstokroć zobaczyć znacznie więcej, niż na pierwszy rzut oka dla każdego innego jest widoczne. Biorą jednak górę emocje. Jest poryw działania na emocjach właśnie powziętego, a wskutek braku pogłębienia, nie dopuszczenia do tego refleksji, ulęgnięcie spłyceniu, powierzchowności. Inaczej mówiąc: z poważnego np. działania modlitewnego, by dosłownie szturmować niebo w jakiejś sprawie, kończy się na tęsknotach za ciepłem w sercu, na ckliwych przywoływaniu dawnych czasów, sytuacji, praktyk.

Ludzie młodzi głęboko przeżywają i żywiołowo reagują na liczne sprzeczności i możliwości, które charakteryzują nasze społeczeństwa i kultury, a także wspólnoty kościelne. Wywiera to natychmiastowy i decydujący wpływ na wychowanie. Toteż budzenie się i wzrost powołania kapłańskiego u chłopców i młodych ludzi ustawicznie napotyka na przeszkody, ale jednocześnie i na bodźce pozytywne. Młodzi ulegają fascynacji tak zwanym „społeczeństwem konsumpcyjnym”, które zniewala ich i zamyka w kręgu indywidualistycznej, materialistycznej i hedonistycznej interpretacji ludzkiej egzystencji. Jedynym ideałem życiowym staje się wówczas dobrobyt materialny, który trzeba osiągnąć za wszelką cenę i bezwarunkowo. Odrzuca się zatem wszystko to, co wiąże się z ofiarą, oraz rezygnuje z trudu poszukiwania wartości duchowo-religijnych i życia zgodnego z nimi. Prymat być nad mieć zostaje przysłonięty przez wyłączną „troskę” o rzeczy, co powoduje, że wartość osoby oraz relacji międzyludzkich rozumie się i przeżywa nie według logiki daru i bezinteresowności, lecz według egoistycznej logiki posiadania, a także instrumentalnego stosunku do drugiego człowieka. Postawa ta odzwierciedla się szczególnie w pojmowaniu ludzkiej płciowości, która zostaje pozbawiona swej godności, jaką nadaje jej służba wspólnocie i wzajemnemu oddaniu się osób, i traktowana jest jako zwykłe dobro konsumpcyjne. W ten sposób przeżycia uczuciowe wielu młodych nie prowadzą do harmonijnego i radosnego rozwoju ich osobowości, otwartej na drugiego człowieka przez dar z siebie, lecz powodują poważne zakłócenia natury psychologicznej i etycznej, które niewątpliwie zaciążą nad ich przyszłością. Jan Paweł II, PASTORES DABO VOBIS, nr 8.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Oszczerstwo niszczy dzieło Boże w ludziach

Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej /synagogą/ Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego /natchnienia/ przemawiał. Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu. W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn. Tam postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał. A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego podobną do oblicza anioła. (Dz 6,8-15)

Dziś oddaję głos Papieżowi Franciszkowi.
„Oszczerstwo niszczy dzieło Boże w ludziach”. Takie stwierdzenie znalazło się w dzisiejszej papieskiej homilii podczas porannej Eucharystii w kaplicy Domu św. Marty. Franciszek nawiązał w ten sposób do sceny fałszywego oskarżenia Szczepana przed Sanhedrynem, którą zawiera liturgiczne pierwsze czytanie. W Mszy wzięli udział m.in. watykańscy telefoniści i obsługa internetu. Zdaniem Ojca Świętego oszczerstwo jest czymś gorszym od grzechu. Rodzi się bowiem z nienawiści, która z kolei jest dziełem szatana. A to można poznać po kłamstwie, którym się szatan posługuje dla swoich celów. Po drugiej stronie sceny z Dziejów Apostolskich stoi z kolei Szczepan. Papież zwrócił uwagę, że ów dzielny świadek Chrystusa nie próbuje się bronić w podobny sposób, jak jest oskarżany. Jest natomiast posłuszny prawu Bożemu i Chrystusowej prawdzie. Tak działo się i później w dziejach Kościoła, gdy liczni męczennicy dawali świadectwo Ewangelii. „Jednak czasy męczenników nie przeminęły – stwierdził Franciszek. – I tak dziś możemy powiedzieć, że rzeczywiście Kościół ma więcej męczenników, niż w pierwszych wiekach. W Kościele jest wielu ludzi, których obrzuca się oszczerstwami, których się prześladuje, których się morduje z nienawiści do Jezusa. Jednego zabito, bo uczył katechizmu, drugiego, bo nosił krzyżyk... Dzisiaj w tak wielu krajach się ich pomawia, prześladuje... A to są nasi bracia i siostry, którzy cierpią w tych czasach męczenników”. Ojciec Święty przypomniał, że są to też czasy „tak wielu duchowych zawirowań”. Stąd, nawiązując do wschodniej ikony „Pokrowy”, wizerunku Matki Bożej okrywającej swym płaszczem Lud Boży, przypomniał o potrzebie modlitwy o jej wstawiennictwo: „Pod Twoją obronę uciekamy się, Matko i opiekunko Kościoła”. tc/ rv

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ucz sie od Iwana

Iwan Mojsiejew był żołnierzem Armii Czerwonej. Według oficjalnych meldunków utonął w 1972 roku. Starano się wszelkimi sposobami nie dopuścić, by rodzice zobaczyli przed pogrzebem swego zabitego syna. Jednakże rodzice nie dali za wygraną, trumna została otwarta. Stało się jasne, że nie utonął, ale zmarł w wyniku zadanych mu ciosów i okrutnych tortur. Co się wydarzyło? - Szczególnie dużo światła na całą sprawę rzucają ostatnie listy Iwana do rodziców.

- Dnia 14 lipca 1972 roku pisze on: Głoszenie Dobrej Nowiny przez waszego syna zostanie wkrótce przerwane. Zakazali mi rozmawiać o Jezusie Chrystusie.

- Innym razem informuje: Przez pięć dni nie dawali mi nic do jedzenia. Po czym spytali: No i jak tam, zmieniłeś swoje poglądy?

- W ostatnim jeszcze liście napisanym przed śmiercią czytamy: Przede mną jest chrześcijańska walka, a ja walczę w niej na rozkaz Chrystusa. Muszę pokazać, jaki jest człowiek wierzący i jak winien żyć. Dokąd mnie ta droga doprowadzi, tego nie wiem
 (Pierre Lefevre, Jak zmienić swe życie, Poznań 1994, s. 61 )
Męstwo w głoszeniu swojej wiary doprowadziło tego młodego człowieka do męczeńskiej śmierci. - W rozumieniu chrześcijańskim męstwo to nadprzyrodzona zdolność, dzięki której podejmujemy się wielkich rzeczy dla Boga, mimo grożących nieraz niebezpieczeństw, a nawet śmierci. Męstwo to szczególna moc wewnętrzna, której źródłem jest Duch Święty. Człowiek prawdziwie mężny to taki, który jest gotowy poświęcić wszystko, nawet swoje własne życie i zdrowie dla Chrystusa.
Ks. Bolesław Domagała - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM MĘSTWA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
Piotrze, czy miłujesz mnie bardziej, aniżeli ci? 
Książę apostołów zdaje się, był bardzo porywczym, emocjonalnym człowiekiem. nie raz dawał o tym znać, także i dziś. A mimo wszystko, to jego Chrystus ustanowił pierwszym spośród równych. Co to dla nas może oznaczać? Chyba przede wszystkim to, że Bóg, w przeciwieństwie do człowieka, nigdy nie skreśla ludzkiego bytu. On w nas wierzy, mimo, iż z naszej strony spotyka się z niewiarą - tak w Niego, jak i w brak wiary w siebie. 
W kontekście wpisu n/t ewentualności zniszczenia Kościoła warto by było zapytać: kto i jaki cel chce osiągnąć, by wypalić na ludzkiej duszy znamię niewiary w Boga, a i też zabrać człowiekowi płytką nadzieję, czy wręcz jej namiastkę, lichą imitację kiedy idzie właśnie o ową wiarę w siebie?

Po znajomości wam powiem, że tym, który chce dokładnie przeciwnych do Bożych zamiarów, jest nie kto inny jak szatan. I choć wielu w niego nie wierzy, on bardzo głęboko wierzy w to, że będzie miał łup w człowieku. 
Chcesz mu się nie dać? To mężnie walcz! Nie szukaj jednak siły w sobie, ponieważ przegrasz. Ucz się od Iwana.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozmowy bez tłoku. O demakijażu słów kilka

Nie pudrujmy życia, ale przyjmujmy je, jakie jest.


Wobec problemów chrześcijaninowi nie wolno iść na skróty czy „pudrować” życia, gdy sprawy mają się źle, lecz należy przyjmować to, co się wydarza, w duchu ufności wobec Boga. Taką życiową lekcję wyciągnął Papież Franciszek podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty z dzisiejszego czytania z Dziejów Apostolskich. Mówi ono o sporze w pierwotnym Kościele na tle pomocy potrzebującym wdowom.

Jak przypomniał w homilii Ojciec Święty, opisana przez ewangelistę Łukasza scena rozpoczyna się od „szemrania” jednych przeciwko drugim. Ale, jak zauważył kaznodzieja, nie prowadzi to do żadnego rozwiązania. Dopiero otwarte zmierzenie się przez apostołów z zaistniałym konfliktem przyniosło skutek.

„Nie możemy bać się problemów – mówił Papież. – Sam Jezus mówi swoim uczniom: «To Ja jestem, nie bójcie się». Tak jest zawsze z trudnościami życiowymi, z nowymi sprawami, którymi musimy się zająć: Pan już tam jest. Możemy się pomylić, to prawda, ale On zawsze jest blisko i mówi: «Zbłądziłeś, podejmij właściwą drogę». Nie jest dobrą metodą pudrowanie życia, robienie na nim makijażu. O, nie! Życie jest takie, jakie jest – to rzeczywistość. Jest takie, jak Bóg chce albo dopuszcza, by było, ale jest, jakie jest i tak też powinniśmy je brać. A Duch Pański da nam rozwiązanie problemów”.
  Cała trudność polega najczęściej na tym, że trudno wsłuchać się w głos przychodzącego Pana. I nie wydaje mi się, by ktokolwiek był absolutnie wolny od owych zakłóceń. Szemrań znacznie więcej wokół i wewnątrz nas. To jedna kwestia.

Druga jest wg mnie taka, że nader często uciekamy od problemów własnych, by zajmować się cudzymi. Gdy tymczasem powinno być tak oto: mając świadomość własnych ograniczeń, niedoskonałości, a więc błędów - uporawszy się z nimi na tyle, że mnie już nie topią, zwracam się z propozycją pomocy innym. 

Apostołowie dorośli do tego, by wyświęcić diakonów, uporawszy się wpierw z faktem, iż byli "dekownikami" struchlałymi o własny byt, pokonali skrupuły i przyjęli Tego, Który Jest, Który Był i Który Przychodzi jako lekarstwo, jako wypełnienie wszelkich braków i wyłomów w ich charakterach. Po prostu: pozbyli się kompleksów.

Jeśli więc na poważnie iść poprzez świat, trzeba się dać leczyć z kompleksów, z naszych ludzkich małości.

piątek, 12 kwietnia 2013

Zniszczyć Kościół. OK. I co dalej?

Pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, uczony w Prawie i poważany przez cały lud, kazał na chwilę usunąć Apostołów i zabrał głos w Radzie: Mężowie izraelscy - przemówił do nich - zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni. Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem. Usłuchali go. A przywoławszy Apostołów kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia /Jezusa/. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie.
(Dz 5,34-42)

Jedno z kilku kryteriów duchowego rozeznawania: trwałość dzieła. 

Patrząc na świat otaczający mnie ze wszech stron, dochodzę do przekonania, że trzeba być niezłym desperatem, by podnosić oręż przeciw Bogu, Który Jest dawcą życia, Panem zemsty. No bo jak inaczej określić takie właśnie działanie przeciw Bogu, jeśli nie desperacją? No bo chyba nie głupotą. Trudno o głupich ludzi w oświeconym techniką i brakiem skrępowań moralnych świecie, czyż nie?

Zastanawiam się więc: niech uda się zniszczyć Kościół, OK. Niech uda się udowodnić bezzasadność udowadniania istnienia Boga. Czemu nie. Tylko mam jedno pytanie a propos tego wszystkiego: Co dalej?

Żydzi posłuchali Gamaliela. Kto wie, czy nie właśnie dzięki niemu ostali się na tym świecie. I chyba, póki co, dobrze się mają.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Jezus o umowach śmieciowych...

Jezus powiedział do Nikodema: Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny. Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela /mu/ Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży.
(J 3,31-36)

Świat dziś jest pełen porywów różnych wichur podnoszących tumany śmieci w powietrze.  Nie ma dnia, by nie mówił o tych wichurach ktokolwiek. Nie ma nawet sensu przywoływać przykładów, bo zaraz nerw mnie na to szarpie. 

Tak po prawdzie, to jest w nas, ludziach łażących po internecie coś ze zidiocenia. Chodzimy, czytamy, szukamy, piszemy, nie raz się unosimy gniewem, pychą, jedni od drugich chcemy być mądrzejsi. Tymczasem Chrystus dziś mówiąc do Nikodema a w nim do niejednego z nas daje  w zasadzie prostą receptę na wyleczenie się z tego idiotyzmu: świadczyć o tym, co się widziało i słyszało. Tymczasem jest tak dziś, że mniemania, przeświadczenia, a i też rojenia często zajmują czołowe miejsce w życiu niejednego człowieka. 

To chyba też taki znak czasu, pokazujący, jak bardzo żeśmy jako ludzie zdewaluowali Prawdę. A że natura nie znosi pustki, trzeba braki czymś uzupełniać. Więc mamy śmieci podrywane w górę porywami wichur....

środa, 10 kwietnia 2013

Chcieć a nie musieć oto jest pragnienie

Jezus powiedział do Nikodema: Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.   (J 3,16-21)

Czy Prawda jest prosta, łatwa, nie angażująca sił, energii; nie naraża na straty? Myślę, że wszystko to zależy od treści tej Prawdy. Im ważniejsza, "cięższa", bardziej dogłębna - tym więcej wysiłku kosztuje, sił... Tym bardziej naraża na straty: popularności, stanu posiadania... Nikodem miał wiele do stracenia, albo i nic totalnie. Zależy jak patrzeć...

Dziś, kiedy każdy ma swoją "prawdę", Prawda Najwyższa niejako musi się przebijać przez gąszcz "tak zwanych prawd", czy "bieżących wersji prawd".

Chociaż nie. On nic nie musi. I ja też nic nie muszę. Łapię się na tym, że im bardziej muszę, tym bardziej upadam.

Panie, daj mi, bym chciał a nie musiał!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Wiara jest koroną godności człowieka

Jezus powiedział do Nikodema: Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać? Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (J 3,7-15)

Na kanwie Ewangelii z dnia dzisiejszego a także odnosząc się do refleksji nad sensem katechezy w polskiej szkoły, podzielić się chcę z Czytelnikiem cytatem z Prymasa Tysiąclecia:

Wiara jest koroną godności człowieka. Niesłychanie trudno odzyskać straconą koronę i umieścić ją ponownie na głowie. Jak więc trzeba jej strzec!. 

Wczoraj przekonałem się po raz kolejny, że młodzi ludzie dziś są odarci z nadziei na wieczność.

Panie! Przymnóż mi wiary i miłości, bym budził w ludziach nadzieję na Twoją wieczność!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Anioły wszystkie trwożą się tak już samych siebie niepomne:



Zwiastowanie 
(Rainer Rilke)
Słowa Anioła

Nie jesteś bliżej, niż my Boga;
Jesteśmy wszyscy dalecy od niego.
Ale cudowne są i błogosławione twe ręce przez niego.
U żadnej z niewiast tak wychylone
nie dojrzewają pod takim powiewem:
ja jestem rosą, ja dniem wionę,
ale ty jesteś drzewem.

Zmęczyłem się dalekim lotem,
wybacz, nie pomnę w końcu,
co On, ogromny, w stroju złotym
siedząc jak w wielkim słońcu,
kazał zwiastować tobie, marząca
(ja tu zmyliłem prawe z lewem).
Patrz: jestem wieść zaczynająca,
ale ty jesteś drzewem.

Rozpiąłem skrzydła swe ku dniom
najodleglejszym, gdym wzlatał;
teraz przepełnia twój mały dom
moja ogromna szata.
A jednak czujesz swą samotność
jak nigdy; czy widzisz mnie, nie wiem;
bom jest jak powiew, co gaju dotknął,
ale ty jesteś drzewem.

Anioły wszystkie trwożą się tak,
już samych siebie niepomne:
nigdy pragnienie nie było tak
niepewne i tak ogromne.
I może wkrótce cię poruszy
coś, czego w snach się spodziewasz.
Bądź pozdrowiona, widzę w duszy:
gotowa już: dojrzewasz.

Tyś mi jak wielka brama była,
która się wnet otworzy.
Tyś ucho ku mnie nakłoniła
i moja pieśń się zagubiła
w tobie jak w wielkim borze.

Tak sen z tysiąca jednej nocy
spełniłem tobie moim śpiewem.
Bóg spojrzał na mnie: i olsnął patrzący

Ale ty jesteś drzewem.

Tłum. Mieczysław Jastrun

Dziś na prędko, gotowiec. Mam za sobą zły dzień. Lepiej, jak zamilknę.
Tutaj interpretacja wiersza wg o. Janusza Pydy, dominikanina.


niedziela, 7 kwietnia 2013

Arcybiskup Fulton J. Sheen: Człowiek, który chciał iść do piekła

Czas ucieka, wieczność czeka. Znane to chyba wielu ludziom powiedzenie. Myślę, że ono dość mocno wpisuje się w tajemnicę Niedzieli Bożego Miłosierdzia. Niedzieli Białej, Niedzieli Przewodniej. 

W tym doświadczaniu czasu potrzebujemy między innymi masy cierpliwości do samych siebie, dla bliźnich. Pan Bóg uczy nas najlepiej tej cnoty, nie dając nam po uszach wówczas, gdy na to ewidentnie zasługujemy.

Lepiej. On wtedy tym bardziej szuka drogi dotarcia do nas, by nas podźwignąć z niewoli zła, grzechu i słabości. 

Oto misterium Hesed i rahamim...

Znalazłem 2 historie z z życia pewnego człowieka z którym warto, myślę, zaprzyjaźnić się. Obie świetnie obrazują rzeczywistość Bożego Miłosierdzia.


sobota, 6 kwietnia 2013

Zazdrość początkiem bałwochwalstwa



Bałwochwalstwo zaczyna się wówczas, kiedy poniżając Boga, wydaje ci się, że nie tracisz nic, a zyskujesz wszystko. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: nie zyskujesz nic, a tracisz totalnie wszystko. 

Jest to jedna z myśli, które zaprezentował o. A. Pelanowski w konferencji poświęconej zazdrości. Wiele innych, interesujących myśli w tym cyklu 3 katechez się pojawiło. Postanowiłem jednak opatrzyć swoim komentarzem tą jedną, powyższą.


Zazdrość może być postawą, w której mamy łaknienie posiadania tego, co jest poza nami i chcielibyśmy sięgnąć po to bez żadnego wysiłku; zazdrość może być związaniem, zniewoleniem kogoś. Zazdrość może być jednak też postawą, w której gardzimy bliźnim, redukując go do jego grzechów, słabości, wad i błędów a powodem tego jest fakt, że w głębi ducha mamy samym sobie za złe, że udajemy przed Bogiem i człowiekiem wartości i cnoty. Wydaje mi się, że jest to kwintesencja bałwochwalstwa: zamknięcie Boga w moralności, wiedzy, i innych rzeczach stworzonych. Tymczasem prawda o Bogu jest taka oto: On każdemu objawia się jako Jeden, i Ten Sam, Prawdziwy Bóg. Inaczej mówiąc: tego samego, Zmartwychwstałego Pana widzieli uczniowie w drodze do Emaus, Niewiasty oraz Apostołowie w wieczerniku. Każdy Go widział tak, jak On się pozwolił zobaczyć.

Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Oto skuteczna recepta na oderwanie się od zazdrości - grzechu śmiertelnego.